Krótkie, długie, miękkie, twarde, na trasę, poza trasę, gigantowe, slalomowe, allroundowe, allmountainowe… Przy doborze nart łatwo się pogubić. Podpowiadamy, jak zrobić to dobrze.
Wymarzony urlop w Alpach, słońce opala, wokół zapierające dech w piersiach szczyty wysokich gór, świetna ekipa, a twoje narty zupełnie nie współpracują. To idealny scenariusz, żeby zepsuć każdy, nawet najlepszy wyjazd.
Co chcesz w życiu robić?
Najpierw musisz sobie odpowiedzieć na jedno, zajebiście bardzo ważne pytanie: jakim narciarzem jesteś, co chcesz robić w górach? Bo nie ma sensu, żebyś kupował sobie najlepsze komórki (czyt. zawodnicze deski), jeśli stawiasz pierwsze kroki. Bez sensu będą szerokie jak płetwy narty freeridowe, jeśli zamierzasz jeździć po trasie albo gigantówki, jeśli wybierasz się na wąskie i zatłoczone trasy w Wiśle.
Narty powinny być dopasowane do twoich umiejętności i potrzeb, a z czasem (z rozwojem) zauważysz, że w twoim garażu przybywa kolejnych, wyspecjalizowanych desek. Autor gubi się za każdym razem, gdy próbuje policzyć swoje. Jednak jest przekonany, że gdyby chciał z nich zrobić płot, to mógłby nim objąć fortecę w Malborku.
Jestem początkujący
Jeśli jedziesz w Alpy postawić pierwsze kroki na nartach, to lepiej wybrać nie mogłeś – szerokie, długie niebieskie trasy, ogarnięci instruktorzy, widoki… To musi się udać. Pod warunkiem, że dobrze dobierzesz do tego narty.
Na start najlepsze są narty all-roundowe, czyli deski z bardzo ogólnym przeznaczeniem, które „wybaczają błędy”. W większości wypadków to klasyczne carvingi, czyli sprzęt posiadający charakterystyczną talię ułatwiającą inicjowanie skrętów. Co do zasady ich zadaniem jest pomóc Ci stanąć na nartach i wypracować dobrą postawę, która jest konieczna do dalszego rozwoju (jeśli będziesz stał źle, to z czasem będziesz tylko pogłębiał błędy).
Narty z rodziny all-round są projektowane w taki sposób, aby dawać radość przy minimum włożonej siły. A więc jest to dobry wybór zarówno dla początkujących, mniej agresywnych, rekreacyjnych narciarzy jak i dla osób, które czują na sobie oddech czasu i wiedzą, że „kolana już nie te”.
Producenci prześcigają się w wymyślaniu technologii, które – jak zaświadczają pojawiające się rok w rok materiały promocyjne – „rewolucjonizują” przedmiot. W istocie te kolejne zmiany konstrukcyjne mają sens (np. wprowadzenie rockera zupełnie zmieniło całą branżę), jednak nowe modele nart sporo kosztują.
Jeżeli więc nie masz luźnych paru tysięcy złotych na najnowszy model Rossignoli, śmiało możesz kupić jakiś używany set. W sieci jest ich sporo. Pamiętaj jednak, aby deski miały odpowiednio grubą krawędź (nadawały się do ostrzenia), nie miały większych ubytków (zwłaszcza przy krawędzi!) oraz aby w żadnym z miejsc się nie rozwarstwiały. Narty powinny sięgać ci do wysokości brody albo do nosa (jeśli jesteś ciężki).
Jestem zaawansowany
W momencie gdy na śniegu czujesz się dobrze, przestajesz się oglądać na kolory tras, a nawet czasami trochę zaczynasz się nudzić (zauważasz, że w niebieskich trasach najbardziej lubisz lokale z browarem), pora na specjalizację!
Pewnie już wiesz, co w śniegu lubisz najbardziej. Jeżeli pozostajesz przy jeździe na sztruksie, pora na race’owy sprzęt z wyższej półki.
Opanowałeś już jazdę na krawędziach. No więc jeśli lubisz ciąć śnieg krótkimi skrętami, najlepsze będą narty slalomowe (to na nich zawodnicy jeżdżą po tyczkach). Sporym atutem jest tu elastyczność, łatwość w zmienianiu krawędzi i omijaniu przeszkód, co jest istotne zwłaszcza na zatłoczonych stokach. Takie narty charakteryzuje niski promień skrętu i mniejsza długość – zazwyczaj do brody.
Przeciwieństwem są długie, szerokie skręty, w trakcie których narty nabierają wysokich prędkości. Do takiej jazdy dedykowane są narty gigantowe. Jazda tym stylem wymaga dużych umiejętności oraz dobrze przygotowanych, szerokich i najlepiej długich tras. Jeśli jeździsz tylko w Polsce, może zabraknąć ci warunków.
A gdy już o promieniu skrętu (radiusie) mowa. Należy pamiętać, że ten nie definiuje sztywno trajektorii twojego ruchu, tu liczy się jeszcze kąt zakrawędziowania. Czyli to nie jest tak, że na nartach o promieniu skrętu r=20 możesz wykonywać skręty tylko o takiej długości. Co nie zmienia faktu, że im wyższy promień, tym mniej elastyczny będzie twój sprzęt. Narty gigantowe powinny być twojego wzrostu do +5 cm.
A może poza trasę?
Jest jeszcze jazda terenowa i to zupełnie inna bajka. Autor jeździ od dziecka i jako nastolatek mocno nudził się na nartach, ale wtedy wyjechał poza trasę i wszystko zaczęło się od nowa.
W tej dziedzinie warto zacząć od narty typu all-mountain, czyli z grupy takich, które pozwolą nam zjechać poza trasę, ale dobrze dadzą sobie radę również podczas jazdy po trasie. Uniwersalne narty, choć nie ma idealnych (do wszystkiego), uchronią nas przed brakiem odpowiednich warunków – np. przed ubraniem łopat, które byłyby mega na metrowy opad w Japonii, ale niekoniecznie na trasę pokrytą sztucznym śniegiem w Wiśle.
All-mountain to ok. 80-90 mm narty mierzonej pod butem, co zapewni nam większą wyporność, a także mniej lub bardziej wyraźny rocker (dodatkowo podniesione przody lub tyły, dzięki którym dosłownie pływamy w świeżym śniegu). Tu warto dodać, że rozwiązania rockerowe są w tej chwili tak popularne i na tyle zmieniły narciarstwo, że adaptuje się je nawet do nart typowo na trasę.
Co istotne, narty z tej grupy bywają miękkie, co daje dodatkowe możliwości, np. na nieprzygotowanej, zmuldzonej trasie. Tam, gdzie posiadacze twardych, race’owych nart będą się męczyć (niektórzy na co bardziej stromych odcinkach walczą o życie), tam my wykorzystamy hopki do radosnych podskoków. OK, umiejętności też się liczą.
Im dalej w las, tym szerszych nart będziemy potrzebować, a z czasem i… twardszych. 100 mm pod butem to minimum, aby dobrze czuć się w głębszym śniegu, a ok. 110 pozwala już na swobodne pływanie po polach śnieżnych. Oczywiście nie ma reguły, dlatego zwykle kończy się to posiadaniem różnych nart na różne warunki i w różny teren.
Warto dodać, że narty, na których jeżdżą najlepsi riderzy uprawiający freeride big mountain, są na ogół długie, sztywne i bardzo szerokie. Z kolei amatorzy skitouru, czyli samodzielnego podchodzenia, balansują pomiędzy wagą sprzętu i możliwościami jezdnymi. Jak to w życiu bywa – wszystko zależy od wszystkiego.
Narty w teren powinny być twojego wzrostu, a najlepiej dłuższe o parę centymetrów. Nie martw się, że będą za długie – ze względu na rocker tzw. krawędź efektywna, czyli długość, na jakiej narta przylega do stoku, i tak będzie porównywalna z nartami na trasę. Dodatkowe centymetry z przodu i z tyłu dodadzą ci równowagi w trakcie przemierzania nierównych zboczy i dziewiczych śniegów (let it snowee!).
Niezależnie, czy masz własny model, czy też narty na wynajem, powinny być one dopasowane do twoich umiejętności i potrzeb, a z czasem (z rozwojem) zauważysz, że w twoim garażu przybywa kolejnych, wyspecjalizowanych desek.
***
Na koniec: nie ma rozwiązań optymalnych, a kluczowe są umiejętności. Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, za to dobra baletnica poleci żlebem na gigantkach. Have fun!
Dominik