Są jak wisienka na torcie (gdy są) i jak kamyk w bucie, gdy akurat mogłyby się przydać (a nie ma). Przedstawiamy kilka gadżetów, które dają radę na wyjeździe w Alpach.
Druga para rękawic
Wiadomo, że większość czasu na stoku spędzisz w rękawicach. A jeśli jesteś przygotowany do zajęć, to masz pewnie takie, które pomogą ci przetrwać najsroższe mrozy. Jasne, ale co jeśli świeci ostre słońce, a to w takich resortach jak Alpe d’Huez, Vars czy Montgenevre zdarza się przez 300 dni w roku, i po prostu jest ciepło?
No właśnie – szkoda się pocić! Lepiej mieć dodatkową parę technicznych, ale cienkich rękawic. Najlepiej takich, które bez ściągania pozwolą ci obsłużyć ekrany dotykowe telefonu czy aparatu. Przy niektórych modelach rękawic w zestawie dostajemy rękawiczki wewnętrzne, ale te można też dokupić oddzielnie.
Jeśli akurat nie lecisz shreddować na koło podbiegunowe, będzie to lepszy pomysł od rękawic z funkcją grzania. A gdy o wyborze modelu mowa – bardzo przydają się pętelki na nadgarstki, które zatrzymają przy tobie rękawicę, gdy zechcesz ją szybko zdjąć. Nie kupuj też takich z zaszytą rękawicą wewnętrzną, z której „wypadają palce”, bo wkładanie tego z powrotem na swoje miejsce jest frustrujące. Protektor w formie plastiku chroniącego nadgarstek? Eee… kontrowersyjna sprawa.
Stomp pad na snowboard albo plecaczek do wiązania
Zwany w polskich sklepach też po prostu podkładką antypoślizgową. To najczęściej gumowa naklejka na snowboard, na której oprzesz stopę w trakcie wyjeżdżania orczykiem (talerzykiem) albo zapobiegnie ześlizgiwaniu się wolnej stopy w trakcie schodzenia z krzesełka. Można też na niej postawić piwo w trakcie pit stopa.
A poza tym fajnie wygląda – na rynku są najprzeróżniejsze modele, od podeszwy vansa, przez szczyt góry po wypukłą kupę psa. Kosztuje kilkadziesiąt złotych, a uprzyjemnia życie w górach.
No a gdy o fajnych rzeczach mowa – słyszeliście o plecaczku snowboardowym przyczepianym do jednego z wiązań? Jeśli nie lubisz jeździć z plecakiem ani z wypchanymi kieszeniami, to małe cudo za ok. 150 zł zrobi ci wyjazd. Pomieścisz tam najpotrzebniejszy szpej (tylko ten w wersji mini), wśród którego powinien się znajdować…
Śrubokręt/zestaw ratunkowy
Jasne, narzędzia są dostępne na stacjach kolei. Ale nie zawsze zepsuje ci się akurat przy wyciągu, nie zawsze też warunki są komfortowe. O ile lepiej kręcić wiązania w knajpie z fajnym widokiem, przy regenerującym napoju?
Dlatego warto mieć ze sobą funkcjonalny śrubokręt z zestawem podstawowych końcówek (koszt to zazwyczaj ok. kilkadziesiąt złotych). Ogarniesz nim podstawowe rzeczy, takie jak regulacja wiązań snowboardowych, podciągnięcie dinów w tych narciarskich czy podstawowe naprawy. Śrubokręty dedykowane sportom zimowym mają niewielkie gabaryty i zazwyczaj są fajnie przemyślane. Ciekawym rozwiązaniem są też paski do spodni z kluczami w środku.
W każdym razie ważne jest, aby to nie był długi śrubokręt, który znasz z domu. Bo jeśli ustawi się pod złym kątem w plecaku, a ty przewrócisz się na plecy, to może być słabo.
Przy okazji – warto mieć też ze sobą kilka trytytek, którymi zepniesz odpadający element, a snowboardzistom przydaje się pasek na wymianę. Nic gorszego od pękającego strapa tuż przed wyczekanym zjazdem…
Protektor na plecy
To może być „żółw”, który wzmocni twoje plecy pod kurtką (zwany też zbroją), protektor wbudowany w plecak (w systemach plecaków firmy Evoc zawsze można je wyciągnąć) albo pluszak w kształcie żółwia albo innego gada na tyłek (świnka, gruszka, co tam chcecie). Ten ostatni może i nie doda ci splendoru na stoku, ale na pewno uchroni tyłek przed obiciami, a początki takie są. Kolorowe zwierzaki uzupełniające look na stoku uwielbiają też dzieciaki i można je dostać za ok. 150-200 zł z nakolannikami w zestawie.
Niezależnie od tego, czy jesteś wyjadaczem, czy stawiasz pierwsze kroki, śnieg może być twardy, a lód na pewno jest. A jeśli dodać do tego prędkość i inne osoby na stoku, to dodatkowa ochrona na pewno się przyda.
Powerbank/źródło zasilania
Musisz mieć telefon na stoku. Nie tylko po to, żeby zrobić rolkę na insta albo słuchać muzyki. To twoje pierwsze narzędzie ratunkowe w razie jakiegokolwiek W. Zadzwonisz po pomoc, umówisz się ze znajomymi na apres, sprawdzisz lokalizację albo załatwisz sprawę w pracy (jeśli akurat masz ze sobą jakąś) itd.
Naładowany powerbank w plecaku pozwoli ci naładować telefon, ale także kamerę akcji albo głośnik, jeśli już musisz go zabierać ze sobą. W odróżnieniu od wożenia ładowarki nie musisz też zatrzymywać się w knajpach, żeby się ładować. Zadbaj, aby zawsze mieć ze sobą dodatkowe źródło zasilania.
***
Autorem tekstu jest Dominik, Instruktor SKI+