DROP CLIFFS, NOT BOMBS! - Snowee

DROP CLIFFS, NOT BOMBS!

Okoliczności jakie są, wszyscy wiedzą. Zło jest (b)analne, ale może pokrzyżować nawet wyjazdowe plany. Dlatego z tego miejsca wychodzimy z pozdrowieniem: Putin, ch***, odp*** się oraz z pokojowym apelem: drop cliffs, not bombs!

Świat jest pełen możliwości. Możesz skakać ze spadochronem, zdobyć wszystkie szczyty Beskidów, zbierać znaczki albo odpoczywać na plaży po dniu spędzonym na surfingu. Czy wspominaliśmy już o freeridzie? Jeżeli zamiast tego wybierasz palenie wiosek, zabijanie niewinnych ludzi i terroryzowanie świata, to  ̶j̶̶̶e̶̶̶s̶̶̶t̶̶̶e̶̶̶ś̶ ̶m̶̶̶a̶̶̶ł̶̶̶y̶̶̶m̶̶̶ ̶̶̶z̶̶̶a̶̶̶k̶̶̶o̶̶̶m̶̶̶p̶̶̶l̶̶̶e̶̶̶k̶̶̶s̶̶̶i̶̶̶o̶̶̶n̶̶̶y̶̶̶m̶̶̶ ̶̶̶c̶̶̶h̶̶̶*̶̶̶*̶̶̶*̶̶̶ i robisz to źle.

Jeżeli potrzebujesz grubych emocji, zastrzyku adrenaliny i walki o życie, spróbuj jazdy ekstremalnej. Jesteśmy przekonani, że gdyby Putin jeździł na nartach, to znalazłby dla siebie opcje porównywalne z ujeżdżaniem niedźwiedzia.

Freeride jest dla wszystkich. Jedni zbaczają z traski, żeby zanurzyć narty w świeżaku, inni nie wyjeżdżają poza Pilsko. I super. No i są tacy, którzy robią dropy ze skał o wysokości kilku pięter. Niezależnie od tego, kim jesteś, chodzi o dobrą zabawę. Przyjaciele wokół, niebieskie niebo, endorfiny, adrenalina, czysta przyjemność z relacji ze świeżym śniegiem… Peace nad love, a raczej…

Drop cliffs, not bombs!

Tegoroczny Freeride World Tour wyszedł dla nas trochę pechowo. Po pierwsze, naszej mistrzyni Zuzie Witych naprawdę niewiele zabrakło, żeby się zakwalifikować do finałów w Verbier. Po przejeździe w kanadyjskim Kicking Horse znalazła się na siódmym miejscu w stawce generalnej przy tylko 6 slotach. Po drugie, na Bec des Rosses, czyli na legendarnej, finałowej ścianie nie ma śniegu. Po trzecie… Sami wiecie. Wojna, czyli niepewność jutra, rosnące ceny walut, zmiana priorytetów pokrzyżowala plany wielu z Was, i nas.

Stay tuned, jedziemy za rok!

Dlatego jesteśmy zmuszeni przełożyć wyjazd na następny rok. I w tym momencie zaczynają się tylko dobre wiadomości, bo jesteśmy pewni, że i przez to przejdziemy, a za rok wrócimy mocniejsi i świetnie przygotowani.

Nasz produkt, czyli wyjazd FWT Freeride Camp by Zuza Witych od początku miał być czymś zupełnie innym od normalnego wyjazdu freeridowego. Oferowaliśmy wam sam finał Pucharu Świata na żywo i spotkania z zawodniczką, która miała w nim wziąć udział. Przełóżcie sobie to na realia dowolnego innego sportu i wyobraźcie – dzisiaj rozmawiamy przy piwku, a jutro dopingujemy zawodniczkę w najważniejszych zawodach sezonu. Poza tym spotkania z osobami zaangażowanymi w organizację Freeride World Tour, wspólne projektowanie linii zjazdu…

A z drugiej strony to, co tygryski lubią najbardziej – wiosenny freeride (na opadzie, a jak!) w miejscu nazywanym europejską stolicą freeridu. Jeśli jeszcze nie byliście w Verbier, powinniście go sprawdzić – resort, jeden z największych na świecie, umożliwia niezliczone linie, typowe big mountain ze szczytów ponad 3000 m.n.p.m., backcountry na polach śnieżnych i w lasach. Verbier ma to wszystko oraz naprawdę wysoki standard pobytu.

Mieliśmy dla Was też szkolenie lawinowe, wspólne wyjścia w teren z przewodnikiem, testy nart z najnowszej serii od Majesty oraz wiele nagród i gadżetów od naszych partnerów i sponsorów Zuzy. I to wszystko będziemy mieli dla Was w następnym roku!

Robimy, co możemy

W obliczu wydarzeń na świecie czujemy się bezsilni – totalnie nie mamy na to wpływu, a scrollowanie wiadomości nic nie daje. Dlatego postanowiliśmy się zaangażować na tyle, na ile pozwalają nam nasze możliwości.

Zuza po zawodach w Jasnej na Chopoku (w ten weekend) jedzie z zebranymi wśród alpejskiej społeczności darami do rodzinnej Łodzi.

Trzymajcie się mocno, to niedługo się skończy, a za rok widzimy się na freeride campie!

Zuza, Jan, Dominik 

Zobacz także: